Często słyszymy narzekanie, jak trudno znaleźć dobrych kandydatów do pracy. Czy jednak sami nie ograniczamy możliwości ich znalezienia?
W niewoli systemu
Doświadczony menedżer, z kilkunastoletnim doświadczeniem w biznesie, poszukuje pracy. W czasie kariery zawodowej rozwijał swoje kompetencje, awansował, zmieniał obszary odpowiedzialności. Zdobył wiedzę i doświadczenie w czterech dziedzinach, w kilku branżach. Ze względu na zmiany na poziomie właścicielskim postanowił opuścić firmę. Dowiedział się przez znajomych o rekrutacji prowadzonej przez międzynarodową korporację. Stanowisko odpowiadało jego profilowi, więc wysłał swoje CV. W odpowiedzi otrzymał e-mail z prośbą o przesłanie aplikacji poprzez specjalny firmowy portal rekrutacyjny.
Zalogował się więc i zaczęła się jego przygoda.
Zaczął wpisywać imię, nazwisko, narodowość… hmm nie można wpisać, trzeba wybrać z listy, a na liście wszystkie kraje świata. Jedzie więc suwakiem w dół listy, w końcu, gdzieś między Papuą a Polinezją Francuską, jest Polska. Uff… Kolejna rubryka język ojczysty i znowu suwak. Na liście języki wraz z dialektami. Samych hinduskich jest kilkanaście… Przy określaniu języków którymi się posługuje – przy każdym suwak. Zna angielski, francuski i… nie to nie ma sensu. Nie podaje kolejnych dwóch. Przechodzi dalej. Edukacja. Trzeba wpisać uczelnię, kierunek, tytuł i podać daty rozpoczęcia i zakończenia studiów. I znowu niespodzianka, nie wystarczy wpisać rok, trzeba podać daty dzienne. Na myśl o wpisywaniu doświadczenia zawodowego w ten sposób przeszły go ciarki. A jakże – przy każdej firmie daty dzienne. Zaczyna się wertowanie dokumentów. Trzeba podać pełnione funkcje, ale znowu nie można ich wpisać „z ręki” – trzeba korzystać z listy wyboru, a na liście pewnych zdawałoby się istotnych dla organizacji funkcji brak. System zaakceptuje puste pola? Nie, trzeba coś wybrać. HR – nie ma, szkolenia – nie ma, komunikacja korporacyjna – nie ma. Frustracja narasta. Jak oni chcą znaleźć kogoś na takie stanowisko, skoro nie mają takiej lub podobnej opcji na liście wyboru? Przesunął suwakiem do samego końca, może jest zbawienne słowo „inne” i da się przejść dalej. Niestety. Trzeba wrócić do listy wyboru. Miał już dość. Wybrał cokolwiek. Brnął dalej wybierając co popadnie, żeby zobaczyć jak to wszystko się zakończy. Dotarcie do guzika „wyślij” zajęło dwie godziny zmagań. Nie minęło kilka sekund, gdy dostał uprzejmą odpowiedź „dziękujemy za złożenie aplikacji.” Tym bardziej był zaskoczony, gdy po kilku dniach zaproszono go na rozmowę. Wszak to co wpisał w niewielkim stopniu odzwierciedlało jego wiedzę i doświadczenie. Na szczęście można było załączyć plik z życiorysem. Czyżby i wewnętrzni rekruterzy, mieli podobne zdanie na temat swojego systemu?
Firma
Przywitała go młoda dziewczyna, specjalistka do spraw rekrutacji. Wręczyła testy i poinformowała ile ma czasu na ich zrobienie. Testy na inteligencję, testy wiedzy. Kto wynalazł szczepionkę na gruźlicę? Kim była Helena Modrzejewska? Kto napisał „Jądro ciemności”? Kiedy umarł Kościuszko? .
Po testach usłyszał, że będzie zaproszony na kolejny etap. Czekał na telefon, ale nie dostał żadnej informacji. Po dwóch, może trzech tygodniach, zadzwoniła koleżanka, która pracowała w tejże firmie. Zapytała czy już dostał wiadomość. „Nie, cały czas cisza.” „Nie wiem dlaczego dział rekrutacji nie przekazał ci informacji, ale ten proces został wstrzymany…”
Wpasować się w pudełko.
Skoro decyzja o zmianie była podjęta, kontynuował poszukiwania nowej posady.
Odbył kilka rozmów w różnych firmach rekrutacyjnych. Za każdym razem pierwsza rozmowa była z bardzo młodą, niezbyt doświadczoną osobą, od której dostawał szereg rad.
„Panie Jacku, życiorys trzeba uprościć.”
„Niech pan wybierze jeden obszar swojej ekspertyzy i celuje w stanowisko o węższym zakresie.”
„Tak duże doświadczenie przytłacza.”
„Nikt nie chce zatrudnić kogoś bardziej doświadczonego od siebie,” itp., itd.
Zaczął się zastanawiać, czy firmy rzeczywiście nie potrzebują osób z bogatym doświadczeniem, które potrafią odnaleźć się w więcej niż jednym obszarze działania, czy też wadliwy jest filtr, przez który trzeba przejść w czasie rekrutacji. Z jednej strony firmy deklarują, jak ważne w profilu kandydata są umiejętność uczenia się i elastyczność, a z drugiej zupełnie nie radzą sobie, gdy taki kandydat się pojawia. Nie pasuje do wąskiej, mentalnej szufladki, do której szybko można go dopasować…